Po powrocie z pracy jesteśmy głodni i chcielibyśmy coś szybko zjeść. Szybko nie znaczy, że byle co. Dlatego, gdy zobaczyliśmy go z mężem w telewizji, bardzo przypadł nam do gustu. On to brytyjski szef kuchni. Bardzo sympatyczny i lekko zakręcony kucharz. Ile razy przypomnę sobie jego sposób na suszenie sałaty bądź jak o mało co nie zadławił się ze śmiechu, gdy poczęstował swego gościa babeczką z pieprzem, na mej twarzy pojawia się uśmiech.
Uzupełnieniem programu jest książka, którą mąż zażyczył sobie jako prezent na święta. Oprócz przepisów, jej atutem są też piękne zdjęcia. To nie jest książka dla tradycjonalistów, bo i nie znajdzie się tam tradycyjnych polskich dań. Za to w kuchni miejsce oleju zastąpi oliwa, poznacie smak rukoli, suszonych pomidorów i zobaczycie jak niewiele trzeba, by w prosty sposób sprawić, by wszystko nie tylko smakowało, ale i pięknie wyglądało. I można się przy tym nieźle wspólnie bawić.
Teraz muszę jeszcze posiać zioła i trzymajcie kciuki, by wszystko wyrosło.