PODRÓŻE Z KSIĄŻKĄ


PODRÓŻE Z KSIĄŻKĄ.

Każda książka zabiera nas do swojego świata, do innego czasu, do innego kraju, do nowych ludzi. Istnieją naprawdę, chociaż tylko na pożółkłych kartach...

piątek, 22 lutego 2013

Pozytywny post.




Niedawno obejrzałam film o depresji. Raczej o  wychodzeniu z depresji. Pośmiałam się. Film o depresji i śmiech, wiem to dziwnie brzmi, ale to amerykański film, a nie europejski więc to po części zrozumiałe. Dodam, że z happy endem - nie mogło być inaczej.  Przy okazji pokazano, że ci "normalni" ludzie, czyt. nieześwirowani jak główni bohaterowie, mają w sobie dużo z wariata. Dobrze zagrany, dobre teksty.  Oczywiście każdy miał swoją opinię. Ja akurat nic więcej nie wymagałam tego dnia.  W końcu byłam po pracy w środku tygodnia. Pozytywne podejście  w związku z tym było niezbędne.

Jest dobrze, bardzo dobrze, a będzie jeszcze lepiej - moja mantra na kolejne dni. Człowiek musi być twardy. Pewne rzeczy potrafią złamać niejednego, ale potem i tak trzeba żyć dalej. A im szybciej się wyjdzie z dołka czy depresji tym lepiej. Nie można siedzieć tam całe życie.  Bo przeminie, a szkoda by było. 


czwartek, 14 lutego 2013

Obrazy.




Było lato. Szłam za nią drogą, która prowadziła do ogrodu. Z powrotem niosłam kosz pełen warzyw, które posiała w żyznej ziemi. 

Jest zima. Szłam za nią drogą prowadzącą na cmentarz. Z powrotem niosłam ciężkie łzy, które spływały po policzkach, gdy ją żegnałam.

Dwa wspomnienia, które pozostaną mi po babci na zawsze.


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Pomysłowi rodzice.


Święty Mikołaj to fajny facet, bo obsypuje nas prezentami. W tym roku jednak z ilością słodyczy zdecydowanie przesadził. Dał dziewczynom po worku przeróżnych słodkości, które konsumowaliśmy rodzinnie do ostatniej soboty. Gdy w końcu ukazało się  dno wora, stwierdziliśmy z mężem, że nie będziemy na razie kupowali jakichkolwiek łakoci. Zakupiliśmy za to więcej owoców. Obraliśmy je, pokroiliśmy, postawiliśmy na stole i zawołaliśmy córki:

– Dziewczynki, od dzisiaj to są wasze słodycze. Od czasu do czasu będziemy te "słodycze" maczać w roztopionej czekoladzie.

Propozycja, o dziwo! została zaakceptowana bez żadnych protestów. Owoce smakowały i szybko zniknęły z talerza.

Byliśmy z mężem bardzo dumni ze swojego pomysłu. Wiadomo, że nie wyeliminujemy słodyczy zupełnie, w końcu odrobina przyjemności się nam należy, ale przynajmniej ograniczymy ilość i wprowadzimy dobry nawyk jedzenia owoców.

Cóż, gdy dzisiaj w przedszkolu był bal i córka dostała kolejną porcję czekoladowych smakołyków. 

Ale nie poddamy się tak łatwo!