Niedawno obejrzałam film o depresji.
Raczej o wychodzeniu z depresji. Pośmiałam się. Film o depresji i śmiech,
wiem to dziwnie brzmi, ale to amerykański film, a nie europejski więc to po
części zrozumiałe. Dodam, że z happy endem - nie mogło być inaczej. Przy okazji pokazano, że ci "normalni" ludzie, czyt. nieześwirowani jak główni bohaterowie, mają w sobie dużo z wariata. Dobrze
zagrany, dobre teksty. Oczywiście każdy miał swoją opinię. Ja akurat nic więcej nie wymagałam tego dnia. W końcu byłam po pracy w środku tygodnia. Pozytywne podejście w związku z tym było niezbędne.
Jest dobrze, bardzo dobrze, a
będzie jeszcze lepiej - moja mantra na kolejne dni. Człowiek musi być twardy. Pewne
rzeczy potrafią złamać niejednego, ale potem i tak trzeba żyć dalej. A im
szybciej się wyjdzie z dołka czy depresji tym lepiej. Nie można siedzieć tam
całe życie. Bo przeminie, a szkoda by
było.